Po raz drugi mamy przyjemność i radość oglądania w Galerii Krakowskiego Banku Spółdzielczego obrazów Kazimierza Wilka. A to oznacza jedno: Mistrz w ciągu ostatnich lat dopowiedział w swej sztuce myśli, tematy i formy ważne, doskonalsze, wyższe w swych filozoficznych i artystycznych gamach.
Ponieważ doskonale znamy tego artystę, tedy tylko krótko przypomnę kilka faktów z jego biografii. Urodził się 22 stycznia 1943 roku w Bieżeniu koło Częstochowy, w rodzinie, w której praktycznie wszyscy malowali i rysowali, ale nikt poza Kazimierzem nie uwierzył mitowi sztuki, jakoby mogła zapewnić chleb. Niemniej trudno wątpić, że świat dzieciństwa zamknięty linią zielonego widnokręgu, wypełniony tradycyjnymi wartościami, mógł nie mieć wpływu na wybór drogi artystycznej chłopca z wiejskiej chaty.
Do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych Kazimierz Wilk trafił prosto z zasadniczej służby wojskowej. Zdał egzaminy i w nagrodę armia pożegnała się z nim wcześniej, niż przewidywały regulaminy. W latach 1965-71 studiował malarstwo w pracowni Jonasza Sterna, artysty awangardowego, współzałożyciela Grupy Krakowskiej.
Uczeń nie poszedł jednak drogą swego mistrza. Jak sam podkreśla, od Sterna nauczył się tolerancji wobec świata i poglądów bliźnich, bliźnich wobec sztuki - pokory. Poszedł własną drogą, o której Jolanta Antecka pisała: "Ktoś, kto określił obrazy Kazimierza Wilka jako ostoję malarstwa tradycyjnego, niewątpliwie ma rację. Artysta, który 30 lat temu uzyskał dyplom w pracowni prof. Jonasza Sterna, ważnej postaci w dziejach krakowskiej awangardy, jest w prostej linii kontynuatorem kapistów. Kontynuatorem konsekwentnym formalnie i tematycznie, dochowującym wierności czterem uznawanym w postimpresjonizmie motywom: pejzaż, martwa natura, akt i portret".
Swoistym mottem twórczości Kazimierza Wilka jest stwierdzenie, że sztuka nie lubi zmian. A to znaczy, że naturalną drogą rozwoju sztuki jest ewolucja. Podobnie do życia na tej planecie. Musi wychodzić z tradycyjnych systemów wartości, przejmować od mistrzów doświadczenia uchodzące za aksjomaty, na tych fundamentach budować nowe wizje i formy. Poszerzać widnokręgi światła, dobra i piękna, ale nie negować ich i odrzucać. W końcu każda rewolucja pożera swój własny ogon. I każda awangarda, wnosząc świeżość i odwagę w przewracaniu tradycyjnych porządków, w końcu pozostaje zbiorem nowinkarskich eksperymentów. Bo o akceptacji sztuki decyduje odbiorca. On daje jej legitymację uniwersalizmu i trwania zgodnie z łacińską maksymą, że ars longa - vita brevis.
Krytyka lubi włożyć artystę do odpowiedniej szuflady, żeby sztuka była uporządkowana. Więc Kazimierza Wilka wkłada się do przegródki z napisem: kapizm (a zatem koloryzm) i postimpresjonizm. Mistrz nie protestuje, bowiem przyznaje się do duchowego pokrewieństwa z Rzepińskim i Bonnardem. W polskich doświadczeniach artystycznych to właściwie jedność poprzez rolę światła w malarstwie. Tylko że w twórczości Wilka nie chodzi jedynie o światło, ale o... światłość, ową metafizyczną aurę, którą emanuje krajobraz, martwa natura, człowiek.
Fundamentem malarstwa Wilka jest wierność tradycyjnym kanonom sztuki, która musi być radosna, tajemnicza, promująca piękno i dobro, w pewnym sensie święta (sakralna). Tworzywo też musi być tradycyjne, solidne, trwałe, bo dzieło może pokonać czas w imię ulotności ludzkiego żywota. Figuratywność w tym kontekście jest prostym kodem języka sztuki, która buduje filozofię artysty na aurze światła i koloru jak Jezus swoje nauki na przypowieściach. Historia zwykła zataczać koło. W swym pojmowaniu świata i przesłaniach - sztuka również. Czyż nie jest znamienne zjawisko, że w dystyngowanej Anglii i pariasowskiej Ameryce następuje renesans malarstwa wręcz naturalistycznego? A realistyczne malarstwo Flamandów do dziś z nie rozkodowaną symboliką?
Malarstwo Wilka dalekie jest od symbolizmu. W swej warstwie emocjonalnej i myślowej najbliżej mu do romantyzmu, który przejawia się w umiłowaniu polskiego pejzażu i natury, we wręcz archetypicznym związku człowieka z przyrodą, w nadawaniu naturze poprzez środki malarskie znamion Wielkiej Tajemnicy. Jerzy Madeyski pisze, że (...) krajobrazy artysty zapraszają do wejścia w ich ciszę, do wgłębienia się w prześwity drzew, dotarcia na brzeg spokojnej wody, dotknięcia wysokiej trawy nieskoszonej łęki. Zapraszają do czystej, zmysłowej radości obcowania z naturą w sensie najbardziej fizycznym, bo radosny sensualizm jest jednym z walorów tej sztuki.
Można by rzec, że chodzi o pewien rodzaj sybarytyzmu, polegającego na fizycznym chłonięciu natury i animalistycznej radości życia. Trudno się zgodzić z taką interpretacją malarstwa Wilka. Jego rozświetlone (W jesiennym słońcu, Pejzaż z Krzywaczki, Ogród w Sułkowicach, Świt na łące) krajobrazy, w których światło i kolor współgrają w idealnej symfonii, są swoistym modlitewnym westchnieniem nad dziełem Wielkiego Reżysera, Twórcy profesjonalnego theatrum z pięknie wyeksponowaną scenografią. Jego mroczne (Wieczór na Krzemionkach, Wczesny śnieg, Przybrzeżne skały, Pocztówka z Londynu) oleje kojarzą się z nokturnami, których minorowa kolorystyka zdaje się być kontrapunktem i odniesieniem do radosnej światłości dnia, życia, nadziei.
Nie zamierzam budować metafizycznej nadinterpretacji malarstwa Mistrza Kazimierza. Pierwsze wrażenie towarzyszące kontemplacji jego obrazów są natury czysto estetycznej. Ta kolorystyczna konsekwencja, która buduje nastrój, jest oczywista. Tak ją postrzegałem kilka lat temu i zdania nie zmieniłem. Więc pozwolę sobie na odwołanie się do opinii, którą kiedyś sformułowałem: "W każdym z nich dominuje jedna tonacja, która sugeruje nie tylko porę roku czy dnia, ale przede wszystkim stan emocjonalny i uczuciowy. Chłodne zielenie i błękity, ciepłe jesienne brązy, szarości zmierzchu nad wodą, mgielność świetlnych poświat - to wszystko układa się w harmonijnie piękne malarskie definicje natury. Ale oto nagle z tego kolorystycznego monolitu wyłania się jakiś szczegół, jakiś błysk - refleks zachodzącego słońca, czerwone punkty kwiatów na niebieskiej toni, niebieski masyw Wawelu, złote punkty jaskrów, czerwone plamy domów - który wprowadza do harmonii nastroju niepokój, burzy barwny porządek. I oto jest ów znak tajemny, malarski wykrzyknik, który eksponując detal, szczegół - mówi o pięknie i złożoności świata, Kosmosu. Szczególnie to przesłanie malarstwa pana Kazimierza widać w cyklu „Bodiaki", w którym niepozorne, suche osty na tle wielkich przestrzeni mówią o pięknie najwięcej". W tej konsekwencji Wilk dochodzi do perfekcji, wręcz idealnie komponując barwne gamy ze światłem. Mistrz jest w tej kompozycji elementów malarskich coraz lepszy, co goście naszej Galerii niechybnie zauważą, porównując dobrego Wilka sprzed lat ze znakomitym Wilkiem dzisiaj.
Trudno być romantykiem i równocześnie eliminować z dzieła sztuki pierwiastki duchowe. Trwać przy czystej fascynacji przyrodą, nie wychodząc poza twierdzenie, że jest piękna, istnieje i budzi emocje. Myślę, że Wilkowe malowanie budzi nad wszystko refleksje, które wzmacniane z obrazu na obraz siłą przeżycia, w końcu prowadzą do ekstazy, do przeżyć metafizycznych. Bo malarstwo Mistrza Kazimierza nie jest jedynie olśnieniem i artystycznym zapisem wrażenia. Przy pomocy światła i koloru twórca wyłuskuje z krajobrazu jego duszę, ową niedostrzegalną okiem aurę. Działanie malarskie staje się działaniem magicznym. Pejzaż z Trzemeśni usłany jest ciepłymi barwami kwietnej łąki, płonie. Potem stygnie w ciemnej linii drzew i biegnie ku niebu uwarstwionemu w szarawe błękity i szczeliny nieokreślonej światłości. W mglistym poranku cała płaszczyzna rozmywa się w szarościach. Ale czerwone kwietne ogniki prowadzą dialog ze światłością przenikającą przez horyzont. Wierzby w Niezdowie wychodzą ze światłości łąki, przecinają sinawo-szary horyzont i dotykają kremowego nieba. Jaki jest kod tych przenikających się kolorystycznych dysonansów? Przemijanie? Ludzki los pełniony w radości i cierpieniu? Dowód na geniusz Stwórcy? Nie wiem. Nie muszę tego wiedzieć. Ważne, że te obrazy budzą we mnie ciepłe, radosne uczucia, że przenoszą mnie w świat piękna i harmonii, łagodnego wyciszenia.
Kazimierz Wilk uprawia głównie olej. Ale bywa, że próbuje sil w rysunku, pasteli, gwaszu. W latach 70. zmierzył się z muralizmem. Do dziś tworzy sporo malowideł ściennych i dorywczo zajmuje się konserwacją sztuki. Przez ten wybór technik (zwłaszcza oleju) Mistrza można również uznać za tradycjonalistę. Podobnie jak z przyczyny wierności kanonom tematycznym postimpresjonizmu. Jest to wybór konsekwentny, a nade wszystko świadomy. Co to jest abstrakcja i eksperymenty Wilk wie doskonale. Nasłuchał się swego mistrza Sterna. Ale w nim zostało coś z dzieciństwa, coś z tradycyjnych wartości, klarownych antynomii: dobro - zło, piękno - brzydota, światłość - ciemność. Prochu już się nie wymyśli. Żaden z błyskotliwych i bełkotliwych awangardzistów nie będzie Tycianem, Renoirem czy Chełmińskim. Dzieło sztuki powinno zachwycać i olśniewać, powinno przetrwać wieki. Tako mówi i tworzy Kazimierz Wilk.
Na pierwszym miejscu w skromnym wyborze tematów Mistrz Kazimierz stawia pejzaż. A więc najpiękniejszy walor tego świata. Przy ogromnym bogactwie gatunkowym, biologicznym, kolorystycznym i emocjonalnym najbardziej skłaniający do poszukiwania Tajemnicy. Jest to pejzaż przeżywany, czego dowodzi Jerzy Madeyski: „romantyzm, oscylujący od łagodnej liryki po euforię niemal, gdyż sztuka Kazimierza Wilka również pod tym względem daleka jest od rutyny, od muzykowania na jednej strunie, od mechanicznego już tylko powielania pewnych schematów kompozycyjnych i kolorystycznych. Przeciwnie, jest bogata w niuanse i rozstrzygnięcia malarskie, ma więc wzloty i upadki, bo tych pozbawiona jest tylko poprawna w swej nijakości przeciętność”. Dla Mistrza nie ma krajobrazów banalnych. W każdym potrafi odnaleźć duszę, światłość i piękno. Z równym upodobaniem maluje góry, ogrody, łąki, morze, jak również wyłuskuje z natury jakiś szczegół, np. w Bodiakach, co zauważa Beata Salomon: "Nadnaturalnej wielkości oset ma przypomnieć o wyjątkowości wszelkiego istnienia, a przede wszystkim o tym, że natura jest żywym organizmem". Krajobraz dla Wilka jest czymś w rodzaju ołtarza Ziemi, nie skażonej odrobiną smutku świątynią.
Z równą maestrią i upodobaniem Kazimierz Wilk maluje martwe natury, które ja osobiście traktuję jako czyste doświadczenie malarskie, prowadzące do perfekcyjnego stosowania światła i koloru, do eksperymentów kompozycyjnych. Motywy wybiera artysta niewyszukane. Najczęściej kwiaty, owoce, pisanki, tkaniny... Dzięki zamkniętej w tych martwych naturach liryce o ich emocjonalnej i estetycznej wymowie decyduje nastrój uzyskiwany przez wysublimowane gamy kolorystyczne.
Natomiast portrety Mistrza Kazimierza porównywalne są z jego pejzażami. Nie ma mowy o wiernym przenoszeniu osoby na płótno. Pani B. jest tym samym podmiotem w Portrecie pani B. i w Toalecie. Ale jakże różny jest nastrój, kolorystka i techniki kładzenia farby na obu obrazach. W pierwszej wersji pani B. w kwietnej sukni, siedząca w fotelu, dostojna, jakby celebrująca swoją ekspozycję, w drugiej - w koszulce nocnej przy miednicy z wodą i dzbanie, zaskoczona, z rękami przygotowanymi do zdjęcia bielizny, jakby wyczekiwała, kiedy odwrócimy od niej wzrok. Faktura malarska postaci wynika z faktury tła, światło wypełnia całą płaszczyznę.
W pierwszym spojrzeniu na portrety Wilka nie interesuje nas fizyczność postaci, jej uroda, ubranie, wiek, powierzchowność, ale nade wszystko nastrój, stan psychiczny, wnętrze, owa charakterystyczna w pejzażach aura. Bo prawdy o świecie, krajobrazie i ludziach Mistrz Kazimierz nie szuka w zewnętrzności. Jego interesuje... światłość, którą można postrzec może jedynie przez to trzecie mityczne oko.
Prace Kazimierza Wilka można oglądać w wielu galeriach i prywatnych kolekcjach w Polsce i na świecie. Jest on jednym z najciekawszych polskich kolorystów współczesnych, przy tym twórcą skromnym i wobec sztuki i Tajemnicy - pokornym. I uznanym. Już w 1978 roku ówczesny prezes TPSP Karol Estreicher wręczył Wilkowi Medal Stanisława Wyspiańskiego, jedno z najbardziej prestiżowych wyróżnień w środowisku plastycznym. Od 1971 r. Mistrz Kazimierz jest członkiem ZPAP, od 1986 - Stowarzyszenia Marynistów Polskich. W 1997 roku jako trzeci z krakowskich artystów otrzymał Norymberskie Stypendium Twórcze. Wówczas powstało wiele jego znakomitych płócien zamku Almoshof (gdzie wystawiał) i krajobrazów niemieckich.
Współczesna sztuka specjalnie nas nie rozpieszcza. Lubi szokować, prowokować, drażnić, jak twierdzą artyści - pobudzać do myślenia. Z tym pobudzaniem różnie bywa, bo jeśli zamiast głębszej refleksji dzieło wywołuje w nas instynktowne oburzenie na próbę wciskania nam ewidentnej ciemnoty, wówczas trudno w ogóle mówić o sztuce. Kazimierz Wilk należy do tych artystów, którzy praktycznie nie myślą o reakcji odbiorcy. Jego malarstwo jest osobiste, świetliste, kolorystycznie bogate i radosne.
To romantyczna apoteoza życia i piękna. Jesteśmy zaszczyceni, że w Galerii Krakowskiego Banku Spółdzielczego znów możemy gościć tego znakomitego artystę. Mam nadzieję, że za kilka lat znów powtórzymy tę ucztę...
Jerzy Skrobot